Inwestorzy z rynku bitcoina i innych e-walut używają określenia „kryptowalutowa zima” na nazwanie okresu załamania rynku i ogólnego zniechęcenia. Trzeba jasno powiedzieć, że w crowdfundingu udziałowym też mamy do czynienia z zimą.
Crowdfunding a giełda
Dawno nie „wrzucałem” na blog żadnego tekstu. Najpierw powodem był urlop. Teraz jednak doszedłem do wniosku, że przez dość długi czas nic mnie nie ominęło. Na dobrą sprawę – i tak nie było nic wartościowego do opisania.
Od początku roku indeks warszawskiej giełdy spadł o ponad 21%. Roczna stopa zwrotu NCIndeks (wskaźnik rynku NewConnect, na który wybiera się większość crowdfundingowych emitentów) wynosi -32%.
Zaglądając na platformy crowdfundingowe można odnieść wrażenie, że rynek ma się bardzo dobrze. W tej chwili emisje prowadzi 12 spółek. Łącznie chcą zebrać 32,3 mln zł. W chwili gdy piszę ten tekst udało się to w blisko 16%.
Wyceny w crowdfundingu
Trudno pozbyć się wrażenia, że crowdfundingowi emitenci nie zwrócili żadnej uwagi na gwałtowne spadki na giełdzie. Nadal spółki bez żadnego majątku i żadnej historii wyceniają się na kilkanaście milionów złotych.
Jaskrawym przykładem jest tu Beer Shop. Porozmawiałem nawet z Prezesem firmy. Chciałem przygotować tradycyjną analizę emisji. Ale o czym miałbym pisać?
Beer Shop to podmiot nowy na rynku. Powstał w tym roku. Wśród założycieli są osoby związane z branżą piwną (którzy już nie jedną emisję w crowdfundingu przeprowadzili) i kilka regionalnych / kraftowych browarów.
Założyciele zainwestowali w projekt 150 tysięcy zł i już na starcie wycenili spółkę na ponad 10 mln zł. Tak naprawdę jedynym aktywem tutaj jest pomysł, który niekoniecznie się sprawdzi. Czyli klasycznie – ryzyko mają wziąć na siebie crowdfundingowi inwestorzy a ewentualne zyski (tu będzie o to trudno) w zdecydowanej większości trafią do założycieli.
Browary – akcjonariusze Beer Shop – zyskaliby na pewno. Uzyskują przecież nowy kanał dystrybucji swoich produktów. Wiele wskazuje jednak na to, że projekt nie znalazł uznania w oczach inwestorów. Do tej pory udało się zebrać zaledwie 1% celu (22 tys. zł).
Liczba emisji
Dziwić może liczba prowadzonych emisji. Kilkanaście jednoczesnych kampanii to sporo. Wydawać by się mogło, że to znak braku kryzysu na rynku. Dla mnie sytuacja jest o wiele gorsza. To właśnie może sygnalizować poważne problemy wielu spółek. Powodzenie kampanii jest dla nich jedyną szansą – brak dokapitalizowania przyniesie utratę płynności.
Mamy m.in. emisję spółki gamingowej, która pozyskiwała już środki w crowdfundingu. Czyżby zostały przejedzone? Firma chwali się co prawda tym, że w ubiegłym roku osiągnęła 1,2 mln zł przychodu, ale „zapomina” dodać, że lwia część tego przychodu jest księgowa.
Nie oznacza fizycznej sprzedaży produktów, ale zaliczenia do sprzedaży nakładów poniesionych na produkcję. Środki na kontach bankowych topnieją i teraz mamy kolejną emisję – oczywiście prawie na maksymalną możliwą kwotę – 4 mln zł.
Crowdfunding a przyszłość
Obawiam się o najbliższą przyszłość rynku crowdfundingu. Przed nami giełdowe debiuty wcześniejszych emitentów. Inwestorzy w wielu przypadkach się niecierpliwią. Chcą wreszcie „upłynnić” swoje inwestycje.
Pierwsze notowanie akcji może być jednak wielkim rozczarowaniem. Po pierwsze – czasy mamy takie, że nawet akcje dobrych spółek tanieją, po drugie – wyceny wielu firm były przesadzone już podczas emisji.
Wysokie stopy procentowe, rosnące ryzyko polityczne i makroekonomiczne sprawiają, że inwestycje giełdowe nie są już tak atrakcyjne jak kilkanaście miesięcy temu. Dotyczy to szczególnie crowdfundingu, gdzie ryzyko jest przecież dużo większe.
Warto zamrażać pieniądze na kilka lat i ryzykować utratę nawet całości kapitału, skoro na obligacjach takich firm jak Orlen można zarobić blisko 10%?
Wyceny start-upów lecą na łeb, a fundusze venture capital coraz uważniej oglądają każdego inwestowanego dolara. Strumień pieniędzy płynących do nowatorskich biznesów wyraźnie słabnie. Czy to już kryzys, a może urealnienie „napompowanego” w ostatnich latach rynku?
– pisał 3 tygodnie temu Parkiet.
Ciemne chmury
Albo platformy i emitenci to zauważą, albo będziemy świadkami śmierci rynku crowdfundingu na dłuższy czas.
Jeśli wyceny spółek, śladem giełdy, nie zostaną urealnione to wkrótce nie będzie tu żadnego kapitału. Jestem w tej kwestii pesymistą. Na giełdzie kilkudziesięcioprocentowy spadek kursu powoduje, że spółka staje się w moich oczach bardziej atrakcyjna. Tym bardziej nie zainteresuję się żadnym emitentem crowdfundingowym.
Po co ryzykować kapitał i zamrażać go na lata skoro na giełdzie są spółki lepsze i tańsze? Obawiam się, że za jakiś czas dojdzie do wielkiego czyszczenia rynku crowdfundingu. Kilka platform zniknie z rynku. Może to spotkać nawet te najbardziej znane.
Ciekawe spółki
Żeby nie kończyć zbyt pesymistycznie to musze docenić fakt, że wśród tych kilkunastu emitentów jest kilka ciekawych. Nie oznacza to, że rekomenduję zakup akcji. Każda z tych emisji ma swoje wady, haczyki, zagrożenia.
Tak jak napisałem we wstępie – żadna z nich nie spowodowała, że postanowiłem kupić jej akcje. Są to jednak spółki, które posiadają konkretny majątek, mają już swoją pozycję na rynku albo ciekawy pomysł (produkt). Mógłbym tu wymienić Salad Story, Intenson, Neutrino Geology czy FCApp. Może więc jednak warto z większym optymizmem spojrzeć na crowdfunding?
Lubisz moje teksty – polub też mój profil na Facebook-u
Pamiętaj, że jakikolwiek tekst w serwisie Crowdnews.pl nie stanowi rekomendacji ani porady inwestycyjnej. Serwis zawiera opisy warunków emisji akcji w ofertach crowdfundingowych i autorskie komentarze dotyczące tych ofert. Nie ponoszę odpowiedzialności za efekty i skutki decyzji podjętych po lekturze tekstów w serwisie Crowdnews.pl. Jeśli planujesz inwestycję w akcje – za każdym razem dokładnie zapoznaj się z materiałami przedstawionymi przez emitenta. Nie kieruj się opinią moją ani jakiejkolwiek innej osoby.