Koniec PlanMyDeal SA


W cieniu „afery” związanej z zadłużeniem holdingu Janusza Palikota, ciekawe rzeczy dzieją się u innych crowdfundingowych emitentów. Dziś kilka słów o PlanMyDeal. To kolejny projekt zakończony fiaskiem. 

Akcje PlanMyDeal

PlanMyDeal SA to kolejny już crowdfundingowy emitent, którego działalność mocno rozminęła się z prognozami i zapowiedziami z emisji akcji. Spółka przeprowadziła ofertę dokładnie 2 lata temu przy wsparciu platformy Beesfund. 

Celem było pozyskanie 800 tysięcy złotych na rozwój serwisu PlanMyDeal (system zarządzania projektami). Ostatecznie udało się zdobyć od inwestorów trochę ponad 10% tej kwoty. 53 osoby zainwestowały łącznie 82.260 zł. Niewiele – i całe szczęście. Spółka po 2 latach zakończyła swoją działalność, a ci którzy zaufali w zapewnienia o świetlanej przyszłości odzyskali (w najlepszym wypadku) zaledwie 17% środków.

Emisja PlanMyDeal

Akcje spółki nie znalazły podczas oferty mojego uznania. W tekście o wymownym tytule Dlaczego nie kupię akcji PlanMyDeal SA? pisałem:

Jako inwestorzy mamy więc wyłożyć pieniądze na serwis internetowy, który nie jest własnością spółki, której akcje kupimy. (…) Emitent będzie za korzystanie z serwisu płacił innej firmie należącej do Prezesa opłatę licencyjną, której kwoty nie znamy. (…) Serwis PlanMyDeal należy więc nie do emitenta, lecz innej spółki Prezesa (za co emitent będzie płacić, nie wiadomo ile) tymczasem zebrane środki mają iść na rozwój i rozbudowę tego serwisu. 

Jak dla mnie tych niewiadomych jest zbyt dużo. Choć wycena na poziomie 3 – 3,3 mln zł na pierwszy rzut oka wydaje się atrakcyjna, to i tak jest nie do obrony. Kupując akcje PlanMyDeal mam sfinansować rozwój serwisu, który nie należy do spółki. Dodatkowo w każdej chwili może zostać wypowiedziana umowa licencyjna, co oznaczałoby odcięcie spółki od źródła przychodu. (…)

Jak dla mnie, kupno akcji PlanMyDeal to kiepski interes.

Koniec działalności

Niestety okazało się, że miałem rację. Jakiś czas temu posiadacze akcji otrzymali wiadomość o treści:

Ze względu na materializację ryzyk opisanych w sprawozdaniu z działalności za rok obrotowy 2022, brak środków finansowych na kontynuowanie działalności i brak perspektyw kontynuowania działalności, spółka zamierza zakończyć działalność w 2023 roku. Spółka przeprowadzi skup akcji, akcje będzie skupował Prezes Zarządu – Tomasz Janas. Składamy Państwu propozycję wykupu akcji serii B po cenie 50 groszy za akcję. W przypadku braku akceptacji kwoty wykupu poprzez umowę zakupu – sprzedaży, spółka przeprowadzi wykup przymusowy po cenie emisyjnej- 10 groszy za akcję.

Jest to wiadomość ze wszech miar mocno kontrowersyjna. Pomijam fakt pomylenia wartości nominalnej z ceną emisyjną. Ta wynosiła aż 2,97 zł a nie 10 groszy jak napisano w mailu. Warto przypomnieć sobie co według mnie stanowiło największe ryzyko inwestycji w PlanMyDeal. Było to posiadanie praw do serwisu przez inny podmiot należący do Prezesa. 

Czytaj też:   "Ciekawa" odpowiedź Greyhound Candle

Inwestorzy dowiadują się z maila, że spółka, w którą zainwestowali środki, kończy działalność. Ale serwis internetowy nadal działa. Czyżby więc inwestorzy sfinansowali rozwój projektu, który teraz będzie administrowany przez tę drugą firmę Tomasza Janasa? 

Kontrowersje

W mailu nie brakuje sprzeczności. Najpierw czytamy, że skup przeprowadzi spółka, zaraz po tym jest informacja, że akcje skupi Prezes. Jeśli emitent kończy działalność to dlaczego pan Janas zamierza skupić akcje? Mamy oczywiście też „straszak” w postaci informacji, że albo zdecydujemy się na wspaniałomyślną ofertę Prezesa albo zostaniemy „wyciśnięci” i za akcje otrzymamy jedynie 10 groszy. Jest to aż o 97% mniej niż wynosiła cena emisyjna! 

A skąd wzięła się ta cena 10 groszy? Czy to jakieś widzimisię spółki i jej Prezesa? Czy została sporządzona jakaś wycena majątku? Chętnie bym taką wycenę zobaczył i porównał z wyceną sporządzoną na potrzeby emisji akcji. 

Likwidacja

Likwidacja PlanMyDeal została potwierdzona w kolejnej wiadomości do inwestorów:

Informujemy, że od 1 sierpnia 2023 roku spółka PlanMyDeal SA zawiesiła działalność, nie prowadzi żadnej aktywności biznesowej, nie ma aktywnych żadnych umów, nie prowadzi sprzedaży produktów i usług, uregulowała należności względem wierzycieli, nie ma zaległości podatkowych. Spółka nie będzie wznawiała działalności, zostanie zlikwidowana.

Osoby, które nie podpisały umów sprzedaży akcji proszone są o podpisanie umów (fizycznie lub profilem zaufanym), wysyłka umów papierowych następuje w dniu dzisiejszym do paczkomatu (najbliższego miejscu zamieszkania). Do przesyłki dołączona jest koperta zwrotna z listem przewozowym. Prosimy o podpisanie umowy i nadanie jednej kopii w paczkomacie zgodnie z listem przewozowym.

Patologia crowdfundingu

Trudno o jakieś podsumowanie dzisiejszego wpisu. Mamy to zbieg patologicznych sytuacji, które widzieliśmy już podczas wielu emisji. Warto zdać sobie z nich sprawę, aby zminimalizować ryzyko zainwestowania w kolejny tego typu projekt.

Czytaj też:   Pytania do Wolf & Oak Distillery

Najpierw mamy niejasną strukturę emitenta, który zamierza pozyskać środki na projekt, który nawet nie jest jego własnością. Mamy jakąś wycenę spółki, która sporządzona została przez podmiot zależny od platformy crowdfundingowej (w tym przypadku BEESFUND ADVISORY & COMPLIANCE). W mojej ocenie mamy tu konflikt interesów. Przypomnę tylko, że wspomniana wycena emitenta wynosiła 8 mln zł. Po upływie dwóch lat spółka przyznaje, że jest warta niewiele ponad 100 tysięcy złotych, czyli właściwie tyle, ile pozyskała od inwestorów. 

Mieliśmy też media, które bezmyślnie publikowały informacje przygotowane przez emitenta. Może nawet w postaci tekstów opłaconych. Przykładowo serwis Comparic pisał o emisji:

PlanMyDeal SA została wyceniona przez niezależną firmę na 8mln zł (Pre-money valuation). Procent oferowany to 20% za 800.000 zł. Jedynie przy pierwszej emisji możemy kupić akcje spółki za połowę ceny ujętej w wycenie.

Widzimy jak z tą niezależnością jest i jaka to była „okazja inwestycyjna”. Przy okazji emisji nie mogło też zabraknąć opłaconych celebrytów:

Pozostaje się cieszyć, że stosunkowo niewiele osób skusiło się na akcje PlanMyDeal. Ponieśli oni spore straty a jedynym akcjonariuszem, który nie stracił jest oczywiście Prezes Janas. Objął on milion akcji po nominale, więc nawet ich przymusowa sprzedaż po 10 groszy nie oznacza strat. 

Na koniec warto jeszcze z ciekawości zajrzeć jak Prezes Janas odpowiadał na moje wątpliwości podczas emisji akcji sprzed 2 lat – Szybkie pytania do Prezesa PlanMyDeal.

Czytaj też:   Ed Red po raz czwarty. Powodów do kupna akcji nie widzę

Lubisz moje teksty – polub też mój profil na Facebook-u

Pamiętaj, że jakikolwiek tekst w serwisie Crowdnews.pl nie stanowi rekomendacji ani porady inwestycyjnej. Serwis zawiera opisy warunków emisji akcji w ofertach crowdfundingowych i autorskie komentarze dotyczące tych ofert. Nie ponoszę odpowiedzialności za efekty i skutki decyzji podjętych po lekturze tekstów w serwisie Crowdnews.pl. Jeśli planujesz inwestycję w akcje – za każdym razem dokładnie zapoznaj się z materiałami przedstawionymi przez emitenta. Nie kieruj się opinią moją ani jakiejkolwiek innej osoby.
Please follow and like us:

Podobne wpisy

Ciekawa debata o emisjach akcji

Zapraszam do obejrzenia ciekawej debaty na temat finansowania spółek za pomocą emisji akcji. W rozmowie wzięli udział prezesi firm doskonale znanych crowdfundingowym inwestorom. Emisje akcji W debacie, która odbyła się…

Rzut oka na trwającą emisję CStore

Tak jak zapowiadałem w jednym z ostatnich wpisów zaciekawiłem się trwającą emisją CStore. Czy warto kupić akcje producenta oprogramowania do e-handlu?

RSS
Facebook
Facebook